Czytelnictwo w Polsce. Równia pochyła?
Na stronie Biblioteki Narodowej pojawiły się Podstawowe wyniki badań czytelnictwa za rok 2015. Podobne badania były prowadzone co dwa lata od 1992 roku, a od 2014 roku – corocznie. Edycja za rok 2015 prowadzona była przez TNS Polska dla Biblioteki Narodowej metodą wspomaganego komputerowo wywiadu kwestionariuszowego (CAPI) na reprezentatywnej próbie ok. 3000 Polaków w wieku przynajmniej 15 lat. Wyniki tegorocznej edycji nie dają powodów do zadowolenia. Przeczytanie w ubiegłym roku przynajmniej jednej książki zadeklarowało tylko 37% Polaków.
O 2,9% spadła liczba osób czytających w ciągu roku więcej niż siedem książek; o 1,5% spadła liczba osób czytających w ciągu roku od jednej do sześciu książek; o 4,8% wzrosła liczba osób, które nie czytają w ogóle.
Praktyka społeczna
Jak podkreślają autorzy czytanie jest praktyką społeczną. Czytający spotykają się z czytającymi. I odwrotnie – ci, którzy nie czytają, obracają się w środowisku osób nieczytających. Ze statystycznego punktu widzenia podejmowanie jednej z praktyk (np. czytanie gazet lub dłuższych tekstów) sprzyja podejmowaniu innych (np. czytaniu w internecie lub czytaniu książek). Książki, czytane przez czytelników, pochodzą najczęściej z domowych księgozbiorów, są kupowane albo pożyczane od znajomych. Dopiero na czwartym miejscu plasują się biblioteki. Być może wynika to z małego dostępu do nowości książkowych – może to zmienić jeden z priorytetów Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa, jakim jest zakup nowości do bibliotek. Tomasz Szlendak w badaniu „Praktyki kulturalne Polaków” pisze: Tylko jedna trzecia osób legitymujących się stopniem naukowym (doktoratem bądź habilitacją) korzystała z biblioteki w ciągu ostatniego roku. Oznacza to ? nie biorąc pod uwagę myśli, że nie czytają w ogóle ? że książki kupują do domowych bibliotek, a ponadto ściągają z baz danych *.pdfy konieczne do pracy naukowej.
Edwin Bendyk na swoim blogu w artykule Bunt mas, dyktatura obciachu czy koniec kultury? komentującym badania Biblioteki Narodowej trafnie zauważa, że trend spadku czytelnictwa idzie na przekór innym trendom, które powinny być pozytywnie skorelowane: przybywa ludzi z wyższym wykształceniem, rośnie w strukturze zawodowej udział pracowników tzw. klasy kreatywnej, w Warszawie to już ok. 50 proc. zatrudnionych. Na czym polegają zadania większości z nich, skoro nie muszą czytać, by móc pracować?
Świetnie pasują tu słowa Stanisława Lema: Nikt nic nie czyta, a jeśli czyta, to nic nie rozumie, a jeśli nawet rozumie, to nic nie pamięta. Mimo wszystko dla mnie najciekawszym w tym miejscu pytaniem jest – dlaczego czytanie nie kojarzy się pozytywnie? Czemu nie jest uważane za ciekawą rozrywkę i interesujący sposób spędzania wolnego czasu? W czym tkwi problem? I czy można go rozwiązać?
Lokalizator
Biblioteka Narodowa stworzyła aplikację Lokalizator, która pozwala przyglądać się, w jaki sposób praktyki lekturowe powiązane są ze zmiennymi takimi jak wiek, miejsce zamieszkania czy wykształcenie. Aplikacja powstała w oparciu o dane pochodzące z badania. Podczas korzystania z aplikacji zostaje stworzona persona, czyli wirtualna osoba, posiadająca pewne cechy społeczno-demograficzne. Po podaniu danych moja persona prezentowała się następująco:
- wiek: 30-49 lat
- wykształcenie: wyższe
- miejscowość zamieszkania: miasto o ludności powyżej 100 tys.
Osoba podobna do mnie z 73% prawdopodobieństwem w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie przeczytała tekst o objętości przekraczającej 3 strony maszynopisu, z 99% prawdopodobieństwem korzysta z internetu oraz z 66% prawdopodobieństwem czytała w ostatnim roku (w całości lub we fragmencie) lub przeglądała książkę.
Kierunek działań
O ile tych, którzy czytają, do sięgnięcia po książkę nie trzeba namawiać, o tyle gorzej jest z grupą 63% Polaków, którzy w badaniu zadeklarowali brak jakiejkolwiek lektury w ubiegłym roku. Jak bowiem przekonać nieprzekonanych? To jest wyzwanie – zarówno dla rodziców, jak i nauczycieli i bibliotekarzy. Nie ma co się łudzić, ale jeżeli obecne młode pokolenie nie widzi swoich rodziców z książką w ręku, nie dostaje książek w prezencie, nie chodzi z rodzicami do bibliotek, to czytać po prostu nie będzie. My, czytelnicy, wiemy o przyjemności płynącej z lektury ? pięknie o niej pisał Amos Oz: [?] nos Gogola i pomarańczowa barwa Yizhara, i krowa na balkonie, i wujowie Yaakova Shabtaia, a nawet diaboliczne konie Kafki ? wszystko to, oprócz ofiarowania czytelnikowi dobrze znanych przysmaków edukacyjnych, informacyjnych i innych, wciąga w świat przyjemności i radosnej gry. W każdej z tych opowieści znajdujemy coś nieosiągalnego inną drogą: nie tylko odbicie znanego nam świata i nie tylko podróż w nieznane, ale prawdziwe olśnienie, wywołane dotykiem ?niewyobrażalnego?. Które za sprawą tego utworu staje się wyobrażalne, dostępne naszym zmysłom i naszym lękom, naszej wyobraźni i naszym uczuciom. Jak jednak do tej przyjemności zachęcić tych, którzy nie czytają? Czy jest to w ogóle możliwe?
Zostaw komentarz