Regały

Regały w Księgarni Cafe FikcjaProblem z przeprowadzkami polega na tym, że prócz samych siebie należy przeprowadzić także dobytek. W moim przypadku – to przede wszystkim kilogramy książek. Cóż, niewiele mogę poradzić na to, że uwielbiam książki i po prostu lubię je mieć w pobliżu, na wyciągnięcie ręki, na stoliku obok łóżka, na półkach, w chybotliwych stosach na stole (a czasem i pod stołem).

Tym razem nie przenoszę mozolnie na własnych plecach moich egzemplarzy. Robi to za mnie Paweł (nie pozwolił mi wnosić ciężkich pudeł wypakowanych powieściami), marudząc przy tym niemiłosiernie.
Kłopot z książkami tylko po części polega na tym, że jest ich zawsze za dużo – poza tym nie ma często na nie miejsca (a może miejsce na półkach zbyt szybko się kończy) czy nie ma czasu na lekturę. Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy książki należy poukładać na regale, ustawić na półkach – jaki wybrać system? Czy kierować się formatami? Układać tematycznie? Jak z literaturą – chronologicznie? A może jednak alfabetycznie?

Pomijam już kwestię regałów w różnych pomieszczeniach. To naprawdę może skomplikować życie. Dla przykładu u siebie mam regał w przedpokoju, w pokoju dziennym – dwa regały (jeden dopiero zostanie przeniesiony) oraz jeden regał w kuchni.

Nie było prostym określenie, które książki trafią do którego pomieszczenia. Z jednej strony pragmatyka – należało więc odpowiedzieć na pytanie, z których książek i gdzie będę korzystać, z drugiej strony – prozaiczna rzecz jaką jest rozstaw półek (nie w każdym regale jest możliwa regulacja ich wysokości), z trzeciej zaś – sama systematyka. Trafnie skomentowała to Anne Fadiman w jednym ze swoich esejów (znajdziecie go w jej książce „Ex libris. Wyznania czytelnika”), w którym opisywała moment łączenia swojego księgozbioru z księgozbiorem męża:
George gromadzi spontanicznie. Ja systematycznie. Jego książki współżyją demokratycznie, zjednoczone pod wszechobejmującym sztandarem Literatury. Część stoi pionowo, część przyjmuje pozycję horyzontalną, niektóre  c h w i l o w o  grzęzną w tylnych szeregach. Moje rozparcelowane zostały według treści i narodowości. Jak wielu ludzi o wysokiej tolerancji na bałagan, George darzy przedmioty martwe elementarnym zaufaniem. Wierzy, że jeśli coś mu będzie potrzebne, to się na pewno zjawi, zazwyczaj więc się zjawia. Ja przeciwnie, wyznaję pogląd, że książki, mapy, nożyczki i taśma klejąca są niesolidnymi wagabundami, objawiającymi niepoprawną skłonność do oddalania się w nieznanym kierunku, jeśli nie zadbać, by pilnowały ściśle przydzielonego im miejsca. Przeto moje książki muszą zawsze przestrzegać surowej dyscypliny.

O ile lubię porządek na regałach, o tyle trudno mi go utrzymać. Cóż, książki mają to do siebie, że lubią wędrować. Z półki do łóżka, stamtąd na jakiś stolik, potem na inną półkę, czasem nawet gdzieś się gdzieś zagubią w odmętach papierzysk na biurku, znacie to chyba sami… Co nie oznacza, że nie podjęłam prób wprowadzenia pewnego narzuconego z góry układu:

I tak filozofia trafiła do przedpokoju. Wittgensteiny i Russelle dumnie prężą się na brązowych półkach. Poza tym filozofii towarzyszą wszystkie książki o śmierci, miłości i o cierpieniu. W korytarzu znajduje się także cała kolekcja związana z typografią i pisaniem. Albumy i biografie przycupnęły na dwóch najniższych półkach.

Kuchnia to przystań dla książek o książkach, o marketingu i social media, a także książek dotyczących feminizmu. Jak zauważyła Ewa: „Czyli że co? Książki o kobietach w kuchni?!”

W pokoju jest miejsce dla literatury (polskiej i światowej), osobną półkę dostała polska literatura emigracyjna. Tam też trafią wszystkie książki podróżnicze, reportaże, przewodniki i mapy. No i to, co pożyczone, też zakotwiczyło się w dużym pokoju (trzeba zacząć je oddawać, bo stos jest olbrzymi; kto by pomyślał, że tyle mam wypożyczonych woluminów?).

To teraz już wiecie jak zaprojektowałam Wolny Dostęp u siebie na Słowackiego :)

* na fotografii ilustrującej ten wpis możecie zobaczyć regały stojące w gdańskiej Cafe Fikcja, wspaniałej księgarni i kawiarni.

 

Komentarze (5)

  1. Filozof z Przedpokoju 27 lutego 2014 w 20:24

    I kto tu podkopał ideę feminizmu. Paulina podświadomie umiejscawiajac ksiażki czy Ewa demaskujac to?

  2. Można przedstawić wiele konotacji, które tworzą relację kuchnia-książki o feminizmie/kobietach. I niestety od tych kulturowych konotacji się nie uwolnimy. Żyją one również we mnie, więc od razu wybrzmiały, gdy siedząc w nowej kuchni Poli ujrzałam – uwaga – „Mistykę kobiecości” Betty Friedan. Zaproponuję jednak nową interpretację obecności feministycznych pozycji u Pauliny kuchni. Otóż kuchnia jest właśnie najodpowiedniejszym lokum na te książki, ponieważ Pola zamierza w niej pracować i w dużej mierze czytać, tak więc jest to lokum dostarczające nie tylko strawy dla ciała, lecz również dla ducha. Feministyczne lektury odgrywają tu rolę intelektualnego chleba. Gdzie indziej zatem mogłyby się znaleźć? ;)

  3. Nie myśleliście o przeprowadzkowych profesjonalistach? Przeżyłem kilka takich klęsk żywiołowych i żałuję, że dopiero przy ostatniej okazji zdecydowałem się na outsourcing akcji ratowniczej. Znieśli, załadowali na pakę, przewieźli, wyładowali, wnieśli, nawet nie stęknęli. Takim niestraszne Wittgensteiny (phi, nawet oba na raz!), Hegle in einundzwanzig Bände, Spinozy, czy inne BKF-y wraz z dębowym regałem. Cała impreza zajęła raptem ze dwie godziny i w zestawieniu z zaoszczędzoną męką kosztowała grosze.

    @social media w kuchni

    Trafny wybór, kuchnia to dobre miejsce na bicie piany (sprawdzić, czy nie Morozov, Orliński or compatible).

  4. Wittgenstein na wejściu – to nadaje ton :) najbardziej zazdroszczę jednak regału w kuchni !

Zostaw komentarz

Twój e-mail nie będzie widoczny.


*


This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.