Przegląd końca świata: Feed
Tak. Z własnej woli sięgnęłam po książkę o zombie. Kto by pomyślał? Zwłaszcza po moich kiepskich doświadczeniach z tym tematem.
Taa… To był chyba 4 rok moich studiów, a koło filmoznawcze postanowiło pokazać nam filmy grozy, horrory, thrillery – oczywiście samą klasykę! Pewnie domyślacie się od czego zaczęli… Na pierwszy ogień poszedł, myślę że można użyć określenia – kultowy, obraz George’a A. Romero „Noc żywych trupów”. Jeśli nie widzieliście – koniecznie musicie nadrobić swoje braki! Fabuła jest banalnie prosta – grupa osób, która chce przetrwać atak zombie, barykaduje się w domu. Film nakręcony w 1968 roku, a oglądany kilkadziesiąt lat później, wywoływał co chwila salwy śmiechu. Bawiło nas wszystko – począwszy od fabuły, przez scenografię i kostiumy, grę aktorską, po dialogi. Wszystko było przewidywalne. Kiedy dwóch bohaterów stało przy oknie, zabitym niedokładnie deskami, było jasne, że zaraz jakiś zombie włoży przez szczelinę swoją rękę. I oczywiście tak się stało. I oczywistym, zwłaszcza dla mnie w tamtym momencie, było to, że muszę wrzasnąć. Ja krzyknęłam, sala wybuchła śmiechem. Pocieszałam się tylko tym, że jest ciemno i nikt nie wie kto krzyczał. Daremne nadzieje…
Ale wracając do tematu. Przegląd końca świata: Feed Miry Grant to moje drugie podejście do tematu zombie. I całkiem udane. Spodziewałam się jakichś pogoni za zombie, walk, ataków i obrony – i jasne, wszystko to było, ale w nie w proporcjach na jakie się nastawiałam. I bardzo dobrze!
Tak naprawdę to Przegląd końca świata: Feed jest opowieścią o świecie mediów i polityce. Zombie robią tylko za tło. Główni bohaterowie, blogerzy Georgia i Shaun Masonowie zostają zatrudnieni przy relacjonowaniu kampanii senatora Petera Rymana. Są bezkompromisowi, profesjonalni i zależy im tylko na prawdzie. W polityce nie są to cechy mile widziane. Jak się okazuje rodzeństwu i ich współpracownikom grozi niebezpieczeństwo nie tylko ze strony zainfekowanych wirusem Kellis-Amberlee. Wejście w świat wielkiej polityki to nie przelewki. Niektórym nie podoba się wsparcie przez blogerów Rymana. Zaczynają ginąć ludzie, dochodzi do aktów terroryzmu. Nie będę zdradzać jak się to wszystko skończy. Powieść rozkręca się powoli. A końcówka mnie zaskoczyła – pozytywnie.
Przegląd końca świata: Feed nie jest ambitną lekturą,za to powieść trafia do szufladki: niezłe czytadło. Można mieć obiekcje co do poziomu tłumaczenia, zdarzyło mi się natrafić na dziwne zdania (np. Jaką mamy pewność nie zostanie następnym prezydentem, który nie popiera czystki całej populacji zwierząt z parków narodowych?). Warto chyba sięgnąć po oryginał. A książka Miry Grant (a właściwie Seanan McGuire – Grant to pseudonim) trafiła na listę laureatów Nagrody Hugo w 2011 roku. Nagroda ta jest przyznawana powieści science-fiction lub fantasy wydanej w języku angielskim.
Jakub Ćwiek skomentował książkę (tekst z okładki!) w następujący sposób: Po lekturze „Feed” jestem pewien jednej rzeczy: z dziką radością przeczytam drugi tom tej historii. Zainfekowała mnie! Ja pewnie w wolnej chwili, za jakiś bliżej nieokreślony czas, sięgnę po drugi tom – bo czemu by nie. Ale raczej nie mieszajmy w to dzikiej radości :)
Mira Grant, Przegląd końca świata: Feed, tłum. Agnieszka Brodzik, Sine Qua Non, 2012.
Paulinus, siedziałam wtedy obok Ciebie:) i dokładnie pamiętam tę chwilę… Śmiałam się cały wieczór, cały następny dzień i do dziś, kiedy przypomnę sobie ten moment „przerażenia”, uśmiech gości na mej twarzy… Takie chwile ze studiów warto przechowywać w pamięci i w sercu… Pozdrawiam serdecznie:)
Ja też dokładnie pamiętam tę chwilę ;)
Musimy się spotkać!!!
Książka o zoombie jeszcze mi się nie zdążyła… Do tej pory uważałem raczej, ze to się nadaje wyłącznie do oglądania. Dla osób z dużym poczuciem humoru. :)