Nowe Media

Nowe Media

Buszując jakiś czas temu w sieci natknęłam się na interesujący komunikat. Mianowicie redakcja naukowego pisma Nowe Media wystosowała oświadczenie, w którym krytycznie odnosi się do istnienia pisma… Nowe Media.

Ustalmy fakty

Pismo Nowe Media jest wspólnie wydawane przez Katedrę Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UMK oraz Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr. Pierwszy numer ujrzał światło dzienne w 2010 roku. Na chwilę obecną można zapoznać się z trzema numerami czasopisma (2010, 2011, 2013), które dostępne są na Akademickiej Platformie Czasopism. Pismo skierowane jest do środowiska naukowego i akademickiego (wykładowcy, badacze, studenci). Ambicją pisma jest prezentowanie najnowszych badań oraz „refleksja teoretyczna nad wykorzystywaniem nowych mediów w życiu codziennym, kulturze, polityce, sztuce, etc. oraz integracja środowiska naukowego i środowiska osób w praktyce zajmujących się problematyką szeroko pojmowanych nowych mediów”.

Z kolei Nowe Media, to kwartalnik pod redakcją Eryka Mistewicza, wydawany przez Wydawnictwo Pedagogiczne Operon. Pismo ukazało się po raz pierwszy w 2012 roku. Do tej pory ukazało się sześć numerów (1/2012, 2/2012, 3/2013, 4/2013, 5/2013 i 6/2013) – dostępne są bezpośrednio u wydawcy (wersja papierowa) lub w księgarni Ebookpoint (wersja elektroniczna). Z założenia pismo poświęcone jest „skutecznej komunikacji i edukacji, zmianom na rynku mediów, nowym technikom marketingu i Public Relations, procesom selekcji i przyswajania informacji, psychologii poznawczej i wspomagania edukacji w świecie rozproszonej uwagi i natłoku wiadomości”.

Sporna nazwa?

Tytuł czasopisma jest faktycznie ten sam. Nie da się ukryć :) Pytanie, czy to faktycznie problem. Z pewnością dla toruńsko-wrocławskiego periodyku tak, skoro wystosowali oświadczenie, w którym całą sprawę określają mianem „hucpy”. Zarzucają swemu „konkurentowi”(?) ignorancję – łatwo przecież można było sprawdzić czy nie ukazuje się już czasopismo pod takim tytułem. Oburza ich także brak reakcji ze strony wydawnictwa Operon, które nie odniosło się w żaden sposób do żądania zaprzestania wydawania kwartalnika. Poniżej screen z całością oświadczenia:

Nowe Media UMK UWr oświadczenie

Warto przypomnieć, że nazwy wielu czasopism częstokroć się powtarzały i powielały. Zwłaszcza w przypadku tytułów bardzo ogólnych, np. „Kultura”. Innym przykładem może być „Pamiętnik Literacki” – 1. kwartalnik naukowy, który jest najstarszym polskim czasopismem polonistycznym. Powstał w 1902 roku we Lwowie. Obecnie jest wydawany przez IBL PAN 2. pismo wydawane przez ZPPnO (Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie), powołany do życia w 1976 roku (od 1980 wydawany jako rocznik).

Jak widzą to sami zainteresowani

Niżej znajdziecie odpowiedzi udzielone mi przez redaktorów obu czasopism. Publikuję je w całości, jeżeli pojawiają się moje uwagi – podaję je w kwadratowych nawiasach z odpowiednim zaznaczeniem.

Eryk Mistewicz, redaktor „Nowych Mediów”, odniósł się do sprawy ze spokojem: Tytuł „Nowe Media” został zgłoszony do sądu i został wpisany do rejestru dzienników i czasopism pod numerem 1729. Nie było więc wówczas innych stale ukazujących się periodyków, co uniemożliwiałoby rejestrację i na co zwróciłby uwagę sąd. Ponieważ nie było takich przesłanek tytuł został przez sąd zarejestrowany. Faktu że kilkadziesiąt podmiotów, firm marketingowych, agencji reklamowych, instytucji, organizacji i in. posługuje się nazwą nowe media – nie komentuję ciesząc się z sukcesu kwartalnika, czego dowodem rosnąca prenumerata, sprzedaż w Empikach i szacunek Czytelników, jak i rosnąca liczba najlepszych w Polsce Autorów.

Marek Jeziński, redaktor „Nowych Mediów” (toruńsko-wrocławskie), w imieniu redakcji odpowiedział na moje następujące pytania:

1. Czy pismo „Nowe Media” zostało zgłoszone do Rejestru Dzienników i Czasopism? Jeżeli tak to pod jakim numerem zostało do niego wpisane?

Pismo nie zostało zgłoszone do Rejestru.

2. Kto jest autorem oświadczenia na Państwa stronie internetowej nowemedia.umk.pl?

Oświadczenie „Ignorancja i hucpa” (bo chyba o to oświadczenie chodzi w pytaniu) napisane zostało piórem dotychczasowego zastępcy redaktora naczelnego [jest nim Marek Graszewicz – zaginamrogi.pl], jednak wyraża ono stanowisko całej redakcji pisma.

3. Czy problemem dla Państwa jest fakt wychodzenia innego pisma pod nazwą „Nowe Media”? Sam termin jest powszechny i popularny, a tym samym chętnie wykorzystywany, chociażby przez agencje reklamowe. Skoro pisma mają różne grupy odbiorców, a także inny charakter (Państwa periodyk ma charakter naukowy, z kolei „NM” (pod red. EM) – bardziej popularnonaukowy), inne kanały dystrybucji – to w czym dokładnie tkwi problem?

Pismo naukowe „Nowe media” redagowane przez nas ukazało się na rynku wydawniczym jako pierwsze, stąd poczuwamy się do tego właśnie tytułu jako redaktorzy, osoby publikujące w piśmie oraz badacze z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Uniwersytetu Wrocławskiego. Zaznaczę tu, że od tego roku – 2014 – pismo będzie wydawane jedynie przez Katedrę Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Uważamy, że argument, że używamy nazw ogólnych, jest nietrafiony. Czy poza „Polityką” istnieje współcześnie inne pismo pod tym tytułem? (Było, owszem, ale przed wojną). Analogiczna uwaga dotyczy tytułu „Przegląd”. Przypomnijmy w tym kontekście, że „Agora” musiała zmienić się w „Angorę”, bo istniał wydawca konkurencyjnego periodyku o identycznej nazwie. Osobnym przypadkiem jest oczywiście tytuł dwóch pism „Kultura”; tu w grę wchodziły kwestie politycznie i działania propagandy komunistycznej. Ogólność i powszechność nazw użytych w tytule nie może być poważnym argumentem w dyskusji o braku etyki w działaniach publicznych, co miało miejsce w przypadku konkurencyjnego periodyku. W istocie, tak jak Pani sugeruje, inny jest charakter tych pism i inna ich publiczność. Problem tkwi we wskazanym wyżej haniebnym braku etyki oraz zwykłej przyzwoitości w kwestii praktyki dziennikarskiej i wydawniczej.

4. Jak brzmi dokładny tytuł Państwa pisma: „Nowe Media” czy „Nowe Media. Studia i Rozprawy” (przeglądając teksty w Państwa piśmie to właśnie ta druga wersja widnieje w żywej paginie)?

Nazwa pisma to „Nowe Media”, dzieli się ono na kilka działów, ich opis widnieje na stronie, a „Studia i Rozprawy” to jeden z działów [faktycznie – działów jest kilka w piśmie; wspomniane „Studia i Rozprawy”, a także „Rozmowy”, „Raporty z badań”, „Recenzje”, „Komunikaty” – zaginamrogi.pl]. Strona główna pisma nie zawiera rozszerzeń, proszę sprawdzić: http://www.nowemedia.umk.pl/

Dura lex, sed lex*

Kwestie prawne dotyczące czasopism rozstrzyga Ustawa z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe. W lipcu ubiegłego roku została znowelizowana. Na stronach Sejmu RP możecie zapoznać się z obecnym kształtem tej ustawy. To, co akurat nas interesuje to art. 20 z Rozdziału 4 – Organizacja działalności prasowej. Głosi on co następuje (przedstawiam tylko dwa pierwsze ustępy z tego artykułu):

Art. 20.

1. Wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie wojewódzkim właściwym miejscowo dla siedziby wydawcy, zwanym dalej „organem rejestracyjnym”. Do postępowania w tych sprawach stosuje się przepisy Kodeksu postępowania cywilnego o postępowaniu nieprocesowym, ze zmianami wynikającymi z niniejszej ustawy.

2. Wniosek o rejestrację, o której mowa w ust. 1., powinien zawierać:

1) tytuł dziennika lub czasopisma oraz siedzibę i dokładny adres redakcji,

2) dane osobowe redaktora naczelnego,

3) określenie wydawcy, jego siedzibę i dokładny adres,

4) częstotliwość ukazywania się dziennika lub czasopisma.

Pierwszy ustęp cytowanego artykułu jest chyba zrozumiały bez tłumaczenia. Niezależnie od tego jaki tytuł zamierzamy wydawać (rocznik, kwartalnik, dziennik), mamy obowiązek go zarejestrować w sądzie. Rejestracja ta służy możliwości wydawania czasopisma oraz (uwaga!) ochronie tytułu (i tu dygresja: nie jestem specjalistką, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że z rejestracją pisma „Nowe Media”, którego redaktorem jest prof. Marek Jeziński, będzie kłopot). Więcej informacji na temat zakładania czasopisma (przede wszystkim naukowego) znaleźć można w poradniku autora bloga Warsztat badacza, Emanuela Kulczyckiego – Otwarte Czasopisma.

* Pamiętaj, z wykształcenia jestem polonistką i filozofką, pracuję w bibliotece, nie jestem z zawodu prawnikiem. W zasadzie to jak ognia unikam kontaktów z władzą i prawem – i nie oznacza to, że je omijam :)

Podsumowanie

Cóż, sprawa przywoływanych czasopism nie jest prosta. Z jednej strony faktycznie – kwestią dobrych obyczajów jest niepowielanie tytułu pisma, które się ukazuje; z drugiej strony jest kwestia uregulowań prawnych. Można sobie zadać pytanie czy redaktor/wydawca ma obowiązek robić research na temat tego czy ktoś już nie wydaje pisma o takiej samej nazwie, skoro podczas rejestracji sąd to sprawdza (opierając się na wspominanym Rejestrze Dzienników i Czasopism)? Z jednej strony rację ma redakcja toruńskiego periodyku, kiedy pisze w swoim oświadczeniu (pomińmy ton tej informacji, bo to kwestia na osobny zupełnie wpis) o „konkurencji”, że nie przyszło im bowiem do głowy użycie prostego narzędzia, niechby i nowomedialnego, jakim jest prosta wyszukiwarka, skąd dowiedzieliby się, że od 2010 roku Uniwersytety Wrocławski i Mikołaja Kopernika czasopismo naukowe pod takim tytułem wydają. Z drugiej zaś strony – jest to co najmniej zabawne, że naukowcy uczący dziennikarstwa nie potrafią założyć w sposób prawidłowy pisma.
A Wy co sądzicie o całej sprawie? Kto według Was ma rację? Czy faktycznie jest problemem, że na rynku istnieją dwa pisma o tej samej nazwie (różniące się formułą wydawniczą, grupą odbiorców, a także charakterem publikowanych treści)? Jestem ciekawa Twojej opinii.

Przy okazji gratuluję dotrwania do tego miejsca – musisz wiedzieć, że póki co, to najdłuższy wpis na blogu :) Jeśli wydał Ci się interesujący, to proszę podziel się nim ze swoimi znajomymi. Dziękuję!

Komentarze (16)

  1. w biznesie mówi się tak: trzeba być albo pierwszym, albo najlepszym. wszystko w rękach redaktorów ;)

  2. Pan red. Mistewicz, specjalista od komunikacji, nie zna zasad interpunkcji. Dał tego dowód formą swego oświadczenia. Wyznaję zasadę, że Internet nie zwalnia z respektu dla języka ojczystego, a już na pewno nie tych, którzy mienią się ekspertami.
    Hucpą określam całą jego działalność, głównie autopromocyjną.
    Gdyby ktoś szukał usypiającego „kawałka” dla swego dziecka, żeby czytając na dobranoc, wymusić zaśnięcie w ciągu 5 min, polecam felietony p. Mistewicza. Anty-felietony, jeśli chodzi o stosunek do wyznaczników gatunkowych.
    Tyle na temat profesjonalizmu E. Mistewicza, cała jego zasługa polega na szybszej rejestracji pisma, a właściwie na finalizacji procesu.

  3. Nie podoba mi się ani lekceważenie problemu przez Mistewicza, ani nie skąpiące złośliwości oświadczenie toruńsko-wrocławskich „Nowych Mediów” (tym bardziej, że sami trochę zawalili sprawę z rejestracją w sądzie). Na moje Mistewicz powinien oficjalnie przeprosić i poprosić o możliwość używania tej nazwy, a toruńsko-wrocławskie NM powinny się wspaniałomyślnie zgodzić i zarejestrować się w końcu pod nową nazwą (bo zgadzam się, że pod stara może im być trudno – ale też się nie znam na prawie tak dokładnie). To byłoby całkiem eleganckie rozwiązanie. :)

  4. Nie było rejestracji „NM” UMK-UWr w sądzie, ale został nadany nr ISSN:
    http://www.bn.org.pl/programy-i-uslugi/issn/informacje-ogolne
    Przypomnę, że nazwa „Demokraci”, o którą starała się pewna partia polityczna, została złośliwie zablokowana przez narodowców – po prostu szybciej się zarejestrowali w sądzie! Stąd wyszła Partia Demokratyczna.
    Sąd sądem, ale poza prawem prasowym jest także etyka dziennikarska czy szersza wobec niej kultura dziennikarska. Są to sfery równie ważne jak litera prawa, jakże zmiennego w Polsce i trudnego do interpretacji…
    Pan Mistewicz często ma etykę na ustach i pod piórem/klawiszem.

    • Obydwa czasopisma mają nadany numer ISSN. To jednak niewiele ma do rzeczy. Każdy (wydawca/redaktor) może wystąpić do Biblioteki Narodowej z prośbą o nadanie tego numeru. Poza tym ISSN nie jest obowiązkowy, wydawca jeśli chce, może o niego wystąpić. Natomiast obowiązkowa (według prawa – vide: przywoływana we wpisie ustawa) jest rejestracja dziennika czy czasopisma.

  5. Pokazywanie zmasakrowanych ciał ofiar katastrofy smoleńskiej jest zgodne z prawem, a jednak polskie media, przynajmniej te tradycyjne (z tabloidami włącznie!) tego nie zrobiły, ani w IV 2010, ani później.
    W myśl powyższego zapisu mogę założyć blog „Zaginamrogi” na innym serwerze i będzie OK, zgodnie z prawem. Czy etycznie?

    • Wydaje mi się, że porównanie, które Pani przywołała jest nieuzasadnione.
      Natomiast co do bloga – serwer nie ma nic do rzeczy, raczej liczy się domena :) Proszę bardzo, droga wolna – np. zaginamrogi.com brzmi całkiem nieźle ;)

      • Znam różnicę między domeną a serwerem, zakładam, że różne platformy blogowe znajdują się na różnych serwerach… Na .com mnie nie stać, myślałam raczej o darmowych serwisach:-)

      • Ewawit, zakłada Pani (Pan?), że naukowcy nie dopilnowali obowiązku rejestracji. Czy tak było? Z odpowiedzi na maila to nie wynika, a blogerka nie dopytała o przyczynę.

  6. Zgadzam się w dużej mierze z wypowiedzią TSM. Wina, jeśli można użyć w tym kontekście tego pojęcia, leży po obu stronach. Z jednej strony bowiem uniwersyteckie NM nie zarejestrowały pisma w sądzie i w ten sposób doszło do zduplikowania tytułu, nie wydaje mi się zaś, aby redaktor Eryk Mistewicz miał obowiązek dokonywać researchu dotyczącego istnienie już pisma o takim samym tytule. Z drugiej jednak strony brak jakiegokolwiek odniesienia się wydawnictwa w stosunku do listu wystosowanego przez redakcję toruńsko-wrocławskich Nowych Mediów to lekceważenie, które jest wyrazem braku dobrych obyczajów. Zgadzam się z autorką w punkcie, iż ironicznie przedstawia się fakt, jaką nieświadomość ukazali naukowcy wykładający dziennikarstwo w kwestii prawa i procedury zakładania pisma. W tej sytuacji ich zarzut o ignorancję drugiej stronie jest co najmniej nieuzasadniony, a ich postulaty dotyczące bojkotu wydawnictwa, przesadzone. Myślę, że sprawę można rozwiązać kompromisowo, modyfikując lekko nazwę jednego z czasopism, np. dodając dodatkowe wyrażenie itp.

  7. Jeśli chodzi o skutki prawne dopełnienia obowiązku rejestracji, warto zwrócić uwagę na wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 12 marca 2013 r., sygn. I ACa 1091/12, stwierdzający, że „sama rejestracja dziennika czy czasopisma nie przesądza o prawie do tytułu prasowego i nie rozstrzyga o kolizji lub jej braku z innymi prawami przysługującymi do tego tytułu osobom trzecim”.

    To tak dla ścisłości, choć bez opowiadania się po którejkolwiek stronie.

    Przyznam, że ani sposób działania Eryka Mistewicza (trudno mieć wątpliwości co do intencji), ani żałośnie napastliwe oświadczenie drugiej redakcji raczej nie zachęcają do sięgnięcia po kolejne numery obu periodyków.

  8. Wiele mnie to nie kosztowało, kilka kliknięć i mam:

    „Jak to wielokrotnie podkreśla się w orzecznictwie SN, w tym postępowaniu [rejestracyjnym] nie bada się praw do tytułu, tego czy nie wkracza on w sferę cudzych praw podmiotowych (por. post. SN z dnia 1 grudnia 1997 r., III CKN 443/97, OSN 1998, nr 5, poz. 88; z dnia 18 sierpnia 1999 r., I CKN 502/99, OSN 2000, nr 3, poz. 50, z dnia 5 marca 2002 r., I CKN 540/00, OSN 2003, nr 2, poz. 29; z dnia 13 czerwca 2002 r., V CKN 1040/00, OSN 2003, nr 7-8, poz. 111).

    Zważając na ten formalny charakter postępowania rejestracyjnego tytułu prasowego, pozostaje ono bez znaczenia na ocenę bezprawności działania w odniesieniu do jego nazwy w sytuacji, gdy wkracza ona w prawa podmiotowe do firmy osoby trzeciej.
    Sam fakt rejestracji nie rozstrzyga zatem o braku kolizji z innymi prawami podmiotowymi osób trzecich, a co za tym idzie – nie przesądza zgodności z prawem określonego zachowania. W sytuacji zatem, gdy tytuł czasopisma wkracza w sferę dóbr osobistych innej osoby, jak i gdy określone działanie zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy, pokrzywdzony może realizować swoje uprawnienie cywilnoprawne, poszukiwać ochrony na drodze procesu cywilnego. Liberalne postępowanie rejestracyjne tytułów prasowych mające tylko charakter formalnej czynności nie oznacza, że tą drogą prawnie aprobowane i dopuszczalne jest wkroczenie w sferę cudzych praw podmiotowych, naruszenie cudzych dóbr osobistych czy też działanie noszące cechy nieuczciwej konkurencji zagrażające lub naruszające interes innego przedsiębiorcy, dokonana zaś rejestracja konwaliduje te działania (zob. wyr. SA w Katowicach z dnia 4 listopada 2004 r., I ACa 560/04, Lex nr 147147, OSA 2006, z. 7, poz. 25)”.

    A więc, na co wskazuje pierwszy z cytatów, sama rejestracja nie przesądza o tym, że tytuł nie narusza (zagraża) dóbr osobistych innego podmiotu – pierwsza przesłanka art. 24 kc, który mówi o ochronie dóbr osobistych, zostaje więc spełniona.

    Kolejna to bezprawność – drugi z cytatów wprawdzie mówi o przedsiębiorcy i firmy, ale pochodzi on z orzeczenia, w którym Sąd zajmował się prawem do tytułu. Oczywiście EM może powołać się na to, że działał zgodnie z prawem, co usankcjonował sąd, ale… Musi wiedzieć, że:
    – po pierwsze – za zachowanie bezprawne uznaje się takie działanie bądź zaniechanie, które godzi w przepisy prawa, ZASADY WSPÓŁŻYCIA SPOŁECZNEGO, DOBRE OBYCZAJE;
    – po drugie – w ostatnim czasie pojawiają się w doktrynie propozycję, aby przy ocenie naruszenia dóbr osobistych uwzględniać także element winy, w tym wzorzec należytej staranności, bez względu na dobre chęci czy „staranność wewnętrzną”.

    Dodam tylko – odwołując się już nie do prawa, a raczej do zdrowego rozsądku – iż nawet średnio rozgarnięty człowiek wie, że choć to, co w księgach wieczystych!!! jest święte (o rejestrze czasopism w ten sposób nawet nie śmiałbym pomyśleć), to i tak „przynależność własności” warto sprawdzić w innych źródłach.

  9. Dodam tylko, że przywołane przeze mnie cytaty, pochodzą z komentarza do ustawy prawo prasowe, którego autorem jest prof. Sobczak.

  10. Cóż, obie strony mogłyby przyjąć więcej pokory w publicznych wypowiedziach… Niemniej, jeśli komuś rzeczywiście zależy na nazwie jako wyłącznej i nakierowującęj przede wszystkim na dany periodyk, to podejmując się działania pod tą nazwą, już na starcie wypada zrobić wszystko, by powyższe zabezpieczyć, a więc przede wszystkim zarejestrować tę nazwę. ISSN nie ma tu nic do rzeczy, nie służy zabezpieczaniu wyłączności. Kiedy rejestrowałem czasopismo, obie strony – ja i Sąd Okręgowy – zobowiązane były sprawdzić, czy rejestrowana nazwa nie została już wcześniej wykorzystana (a chodziło dopiero o rejestrację periodyku, a nie nazwy czy znaku graficznego). Wypominamy innym nienowoczesność (= nieznajomość obsługi przeglądarek), ale zachowujemy się sami jak jedyni mieszkańcy puszczy.

  11. Wypada dopowiedzieć to, co wydaje się jasne autorowi, ale dla odbiorcy jasne być nie musi. Wyjaśniam zatem, odnosząc się do treści swoich wcześniejszych komentarzy:
    1. ISSN – nadmieniłam o tym nie ze względu na rejestrację, ale z uwagi na przesłankę informacyjną. Dla drugiego z kolei podmiotu zakładającego periodyk „NM” baza ISSN może być ważnym źródłem (zob. uwagi wcześniejsze nt. działania w dobrej woli). Jeśli ktoś ma nr ISSN i pismo pod tytułem, jaki mnie samego interesuje, to zyskuję informację. Robię z niej dobry lub zły użytek… Skoro na pismo redakcji/wydawcy „NM” nr 1 wydawca „NM” nr 2 nie zareagował, to trudno mówić o dobrych intencjach w działaniu.
    Jeśli funkcjonowanie periodyku jest możliwe bez rejestracji, jak wynika z powyższych postów, to tym bardziej trzeba rozejrzeć się po okolicy, sprawdzić, czy gdzieś w trawie nie piszczy tytuł „NM”.
    Oświecona wyobrażam sobie teraz taką sekwencję działań: wydawca „NM” nr 1 kieruje pismo z uwagami do wydawcy „NM” nr 2, a ten, doszedłszy do wiedzy, że rejestracji nie było, podejmuje błyskawiczne działania, żeby konkurencję ubiec.
    2. Prawo zobowiązuje nas do określonych działań, ale etyka, zwłaszcza w działalności medialnej jest nie mniej ważna. Tu usiłowałam zilustrować, przywołując różne przykłady, w tym także te drastyczne i niesympatyczne, na pozór nieadekwatne. Usprawiedliwiamy przecież niektóre bezprawne działania, jeśli widzimy w nich społeczną korzyść, zaspokojenie podstawowych ludzkich potrzeb itd. Analogicznie, czasami oburzamy się na to, co jest zgodne z prawem, ale godzi w obyczaje, przeczy zdrowemu rozsądkowi, poczuciu przyzwoitości…
    3. Myślę sobie, że wobec rejestracji tytułu „NM” nr 2 te pierwsze „NM” nie powinny się obecnie na to silić, niech p. Mistewicz podejmie stosowne działania, jeśli mu „dwoistość” zacznie przeszkadzać. A wtedy zobaczymy.
    4. Uwagi autorów powyższych wpisów dot. języka wypowiedzi redakcji „NM” zastanawiają mnie. Chciałam użyć konstrukcji „są zabawne”, ale zawahałam się. A dlaczego? Na ulicach wulgaryzmy wyparły polszczyznę kulturalną, w necie – hejt, w mediach tradycyjnych – agresywny, napastliwy i chamski język polityków, komunikaty nieprawdziwe, do tego jątrzący i infantylni dziennikarze, ich rozmówcy niepotrafiący zdania zbudować, podsumowując – niewąski rynsztok. Tymczasem komentujący czują się urażeni ironią…

    • Cóż, odpowiadając na Pani uwagi chciałabym zaznaczyć, że:
      1. ISSN nie jest obowiązkowy. Możliwe jest wydawanie czasopisma bez tego numeru, ale ZAREJESTROWANEGO w sądzie. Poza tym dostęp do bazy nadanych numerów ISSN jest płatny. Czemu mam sprawdzać coś, co nie jest obowiązkowe?
      2. Oczywiście, ma Pani rację. Zresztą w swoim tekście nie twierdzę inaczej. Sprawa nie jest łatwa, ale warto chyba o niej dyskutować.
      4. Nie widzę uzasadnienia dla Pani tezy. Oczywiście – uliczna polszczyzna jest czy potrafi być wulgarna, a Internet jest pełen hejtu, ale to przecież nie usprawiedliwia nieadekwatnego do typu wypowiedzi tonu. Poza tym naprawdę – hejt i wulgaryzmy na ulicy wcale mnie nie cieszą, wręcz przeciwnie… Ale wpis nie dotyczył takiej problematyki. Ironia nie należy do cech gatunkowych oświadczenia. Proszę zerknąć: „Wypowiedź ta przedstawia stanowisko określonego podmiotu w związku ze zdarzeniami czy opiniami (często negatywnymi), które bezpośrednio lub pośrednio go dotyczą. Redagowana jest najczęściej w przypadku, kiedy firma boryka się z określonymi problemami mającymi społeczny wydźwięk. To wypowiedź, która zwięźle, nieco emocjonalnie, w tonie bardzo oficjalnym, prezentuje fakty i rzeczowe argumenty.” Podaję za: Jerzy Widerski „Komunikacja językowa w public relations – modyfikacje wzorów gatunkowych” [w:] „Rozprawy Komisji Językowej. Wrocławskie Towarzystwo Naukowe” T. 35, 2008.
      Rzecz jasna możemy teraz się zastanawiać jak określić czy zdefiniować tę „nieco emocjonalną wypowiedź” :) W moim przekonaniu określenia takie jak „niejaki”, „mieniący się znawcą”, „bełkoty PR-owskie” – a i tak to nie wszystkie przykłady z oświadczenia toruńskich NM – po prostu nie mają pokrycia w rzeczywistości, a ich wydźwięk jest pejoratywny.
      Nie wiem dlaczego wydawnictwo OPERON nie odpowiedziało na list toruńskich NM, tak samo jak nie wiem, jakiej treści był ten list. Ale jeżeli ton tego listu przypominał ton oświadczenia, to absolutnie się nie dziwię brakiem odpowiedzi.

Zostaw komentarz

Twój e-mail nie będzie widoczny.


*


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.