Małgorzata Kalicińska w Kutnie
Na spotkanie z pisarką Małgorzatą Kalicińską wybrałam się z ciekawości – chciałam zobaczyć jak wyglądają spotkania w Kutnie (od początku listopada wróciłam do rodzinnego miasta), kto na nie przychodzi, jakie są reakcje.
Spotkanie odbyło się w czytelni Miejskiej i Powiatowej Biblioteki w Kutnie o godzinie 17:00 i przyciągnęło prawdziwe tłumy (przede wszystkim czytelniczek powieści Kalicińskiej). Muszę przyznać, że swoją obecnością zaniżałam średnią wieku :)
Przyznam, że powieści Kalicińskiej nie znam; czytałam kilka lat temu w ramach DKK Dom nad rozlewiskiem i na tym moja znajomość jej twórczości się kończy. Na czytniku czeka na mnie powieść Zwyczajny facet (kupiona z mamą na spółkę). Będzie jak znalazł do pociągu. Gdzieś w międzyczasie tylko mignęły mi inne tytuły i to by było na tyle. Mimo to spotkanie było bardzo interesujące. Duża w tym zasługa prowadzącej spotkanie dyrektor biblioteki – pani Magdaleny Konczarek.
Obyło się bez drobiazgowej analizy poszczególnych dzieł (a tak się czasem niestety zdarza na tego rodzaju spotkaniach). Było lekko, zabawnie, ciekawie, momentami nawet wzruszająco. Trzeba przyznać, że Kalicińska robi świetne wrażenie na żywo – doskonale puentuje swoje wypowiedzi, jest zabawna i nie zanudza!
Zaczęło się od pytań o serial Nad rozlewiskiem (nie wiem, nie znam, nie oglądam telewizji), potem kilka pytań o to, jak zaczęła się kariera pisarska Kalicińskiej – jej debiut to rok 2006 – i tu następuje interesująca historia o biznesie, plajcie, rozpaczy i nauce korzystania z komputera. Jednym słowem – nigdy nie jest za późno na pisanie! Sporo autorka mówiła o swojej córce (napisała z nią powieść Irena, ostatnio zaś ukazał się zbiór ich korespondencji) i książce, od której de facto wszystko się zaczęło: Fikołki na trzepaku. To historie utkane ze wspomnień, o czasie dzieciństwa autorki, portret rodzinny (ten tytuł trafia na listę do przeczytania).
Co prawda pisanie Kalicińskiej – jej stylistyka, czy tematyka powieści – to nie do końca moja bajka. Trzeba jednak przyznać, że trafia ona w pewną niszę powieści obyczajowej, której polskie czytelniczki (co było widać po frekwencji) są po prostu spragnione. Historie dojrzałych kobiet, trudne tematy śmierci i choroby, którymi autorka nie epatuje, raczej je oswaja – to jest interesujące. Było to zresztą widać po reakcjach publiczności – westchnienia, przytakiwania i kiwanie głową.
Zresztą pisarka świetnie podsumowała swoje dalsze plany pisarskie, mówiąc:
– Będę pisać o ludziach dojrzałych i starszych, bo… jest nas dużo (tu uśmiech w stronę sali) i nie umarliśmy jeszcze… (śmiech)
A po spotkaniu nie mogłam nie wziąć autografu na moim Kindle’u (mnóstwo osób czekało cierpliwie po podpisanie książki, ja czekałam z czytnikiem). Autorka po raz pierwszy podpisywała się na takim urządzeniu.
Zostaw komentarz