Gdzie jest czytelnik?
„Żyjemy w czasach przełomu, pokolenie wychowanych na książkach wciąż jest statystycznie dość duże, by dawać złudzenie, że świat wciąż jest normalny. Ale to złudzenie. Nowe pokolenie, zwane Born Digital, dorastało przed monitorem. Ma inne potrzeby i skutecznie je forsuje” – pisze Łukasz Gołębiewski w swoim eseju Gdzie jest czytelnik? Ten tekst jest trzecią książką Gołębiewskiego dotyczącą kultury czytania (poprzednie Śmierć Książki. No future book i E-Książka/Book. Szerokopasmowa kultura czekają w kolejce do przeczytania), a także moją trzecią książką kupioną w serwisie koobe ;)
Mottem książki są słowa Herberta Simona: „W świecie bogatym w informacje ich nadmiar oznacza niedomiar czegoś innego, czyli deficyt tego, czym żywi się informacja. A czym się żywi? To raczej oczywiste – zainteresowaniem odbiorców. A więc wysoka podaż informacji musi za sobą pociągać niedobór uwagi” (Designing organizations for an information-rich world, 1971). Wydawałoby się, że to odbiorca najwięcej zyskuje w świecie bogatym w informację, a jest odwrotnie – on ponosi największe koszty!
Gołębiewski pesymistycznie konkluduje, że „czytelnictwo w tradycyjnym rozumieniu staje się reliktem przeszłości”. I tu mała dygresja – przyznam, że właśnie ten pesymizm i czarnowidztwo irytowały mnie podczas lektury eseju. Zastanawiałam się – czy faktycznie jest tak źle? Oczywiście badania przeprowadzone przez Bibliotekę Narodową nie napawają optymizmem – 56% Polaków nie zagląda do ŻADNEJ książki (wliczają się w to i słowniki, i książki kucharskie), a 46% nie czyta krótszych tekstów – artykułów czy opowiadań. Z drugiej zaś strony – mnóstwo moich znajomych czyta, interesuje się tym co wydają oficyny i wydawnictwa, regularnie korzysta z bibliotek, uczęszcza na spotkania klubów książki, jest aktywnymi czytelnikami. Być może to nisza, niewielki procent Polaków.
Gołębiewski zaznacza także, że „Miejsce książek zajmą treści dostarczane przez Amazon, Apple, Google, Yahoo!… Stary świat się kończy.” Autor broni starego, tradycyjnego modelu czytelnictwa. Dla niego nowe technologie i nowy sprzęt zmieniają sposób czytania. W świecie, w którym nie ma miejsca na długi i mozolny proces jakim jest czytanie, staje się ono coraz bardziej bezmyślne – czytamy nieuważnie, bezmyślnie. I znowu nie do końca się zgadzam z autorem – co powie na coraz liczniejsze i z coraz większym asortymentem internetowe księgarnie ebooków? Coraz więcej osób sięga po czytnik i elektroniczne książki. Lektura powieści – czy to w wydaniu papierowym, czy na czytniku – wymaga takiej samej uwagi, czytamy wciąż linearnie, potrzebujemy czasu na lekturę i przyswojenie poznanych treści.
Warto sobie zadać tytułowe pytanie jeszcze raz – gdzie jest czytelnik? Prawdopodobnie siedzi przed ekranem swojego komputera czy wpatruje się przekrwionymi oczami w ekran swojego smartfona. A może jednak, przy filiżance herbaty, kartkuje niedawno zakupioną powieść? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie ;)
Łukasz Gołębiowski, Gdzie jest czytelnik?, Biblioteka Analiz, Warszawa 2012.
O rany, takie tematy z jednej strony są dla mnie bardzo ciekawe, ale z drugiej – mocno dołujące. Bo ja niestety (choć wolałbym inaczej) jestem tu chyba pesymistą…
Na którymś blogu widziałam już post na ten temat, i chyba się powtórzę. Moim zdaniem sam nawyk czytania dla przyjemności to stosunkowo nowy wynalazek, który od zawsze był dość niszowy. Od jak dawna nauka czytania i pisania jest obowiązkowa dla każdego ucznia? Od stu, może dwustu. Wcześniej czytanie było zarezerwowane dla wyższych klas społecznych, a i wtedy nie służyło specjalnie rozrywce, a bardziej pisaniu dysput naukowych. Czytanie, jak każde inne medium, zostaje wypierane przez inne środki przekazu. Jednak tak samo jak radio dalej egzystuje i ma się całkiem dobrze, tak czytelnictwo nie jest aż w tak tragicznej sytuacji, jak może się wydawać.